Dziękuję. Nerwy są jak to przy budowie, ale że wszystko robimy sami to złościmy się tylko na siebie.
Mini Mandala
“O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…” Leopold Staff
“On the windows the rain rings, the rain rings in autumn
It spits alike, steady unchanging
Drops fall and pound against my window…
The glass moans… the glass weeps… while it fogs up
The light of gray, shines a sleepy glow…
On the windows the rain rings, the autumn rain is ringing…” Leopold Staff
I tak przez cały tydzień. Postanowiłam więc wprowadzić troszeczkę koloru w te szare dni.
The whole week went on like this. I decided to introduce some color in these gray days.
Zrobiłam mini mandalę. Średnica 61 cm, pikowana na czarnym tle kolorowymi nićmi do haftu firmy Isacord i Mozart.
I decided to make a mini mandala. 61 cm in diameter. I quilted it on some black fabric with colorful embroidery threads from Izacord and Mozart.
Wzór dostałam od TAMSAMTAM. Jest cudny, zresztą wszystkie jej wzory na mandale są przepiękne.
I got the pattern from TAMSAMTAM. It is beautiful, just like all of her other mandalas.
Tym razem ograniczyłam paletę kolorów do dwóch odcieni niebieskiego i różowego. Przyznaję się, są to moje ulubione kolory. Następną mandalę zrobię w innych kolorach. Myślę że będzie ich kilka ponieważ gdy patrzę na prognozę pogody długoterminową widzę tylko deszcz. Ogarnia mnie rozpacz. Chyba za mało słońca miałam w tym roku.
This time I limited the color palette to just two colors, blue and pink. I admit that these are my favorites. My next mandala will use different colors. I think there will be a few more mandalas because when I look at the weather forecast, I see nothing but rain. Despair overwhelms me. I guess I did not have enough sun this summer.
Pikowanie jak zawsze było dobrą zabawą.
Quilting always brings me so much joy.
Chyba że się pruło. Wtedy już tak fajnie nie było. Mój mąż nie mógł uwierzyć że się pomyliłam i pruję. Musiał uwiecznić to na zdjęciu, a jaką miał z tego frajdę. Do tego kazał mi obiecać że napiszę o tym na blogu, więc piszę.
Unless I had to rip it. Then it was not fun at all. My husband could not believe that I made a mistake and had to unstitch. He took a picture of me to capture the moment, and he enjoyed it. He made me promise that I would write about it on my blog. So, here it is.
Kiedyś, gdy musiałam coś pruć wpadałam w czarną rozpacz. Teraz uśmiecham się (czasami przez łzy) i pruję.
There used to be days that when I had to tear something, I cried. Today, I smile (sometimes through tears) and get to unstitching.
Mandala skończona.
The mandala is done.
Do stworzenia jej wykorzystałam 15 kolorów i wbiłam 417980 razy igłę w tkaninę.
I used fifteen shades of blue and pink and stuck the needle 417980 times into the fabric.
2 komentarze
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Trzymam kciuki żeby cała ta budowa i przeprowadzka kosztowała Was jak najmniej nerwów. I obu budżet się spiął wg planu.…
Och Sylwio... zupełnie nie wiem co napisać... zostały piękne wspomnienia, o których piszesz. Przytulam mocno...
Bardzo dziękujemy.
WIELKIE gratulacje Sylwia & Sylwia! Doskonały z Was duet! Prace piękne. Miejsce godne prezentacji właśnie takich prac. Pozdrawiam Was obie…
Jesteś Krejzolka 😀
Aniu ❤️❤️❤️