Dziękuję. Nerwy są jak to przy budowie, ale że wszystko robimy sami to złościmy się tylko na siebie.
“Quilting for adults- the moth”
Ostatnio na moim blogu gościła moja przyjaciółka Sylwia, dzięki temu mogłam odwiedzić znajomych. Pisanie bloga to duże wyzwanie jeżeli robi się to regularnie. Dlatego czasami potrzebna jest pomoc. Dzięki tej pomocy dziś mogę opowiedzieć o skończonej i już podarowanej narzucicie. O jej początkach powstawania pisałam tutaj.
Swoją relację zakończyłam na wypikowaniu drugiego narożnika z całej narzuty. W międzyczasie zmieniłam długość włosów i odwiedziłam wystawę w Żyrardowie. Trochę się działo.
Recently my friend Sylwia 2 visited my blog, thanks to which I was able to visit friends. Writing a blog is challenging if you do it regularly. So, sometimes it is good to have a helping hand. Thank to this help, today I can tell you about my finished, and already gifted, bedcover. I wrote about its beginnings here. I ended my previous post writing about how I quilted the second corner of the bedcover. In meantime, I changed the length of my hair and visited an exhibition in Żyrardów. So, there was something going on.
Teraz mogę pokazać dalsze postępy oraz efekt końcowy.
Now I can show further progress and the final result.
W planach “Lot trzmiela” na narzucie miał być dosyć luźny jednak w pewnym momencie zorientowałam się że maniakalnie pikuję gęsto. Chyba siła przyzwyczajenia. Spowodowało to jednak, że wypełnienie tła trwało duuużo dłużej niż zamierzałam.
I was planning to quilt it with big meanders, but at some point, I realized that maniacally I quilted it thick. Force of habit, I guess. So quilting the background too much longer that I thought.
Gdy skończyłam, aż nie mogłam uwierzyć, gdy mój long-arm pokazał mi że przy tej narzucie zrobiłam prawie 2 miliony wkłuć. Teraz już wiem dlaczego tyle to trwało.
Once I was done, I could not believe my own eyes, when my long-arm showed that I made almost two million stiches. Now I know why it took so long.
Mam zasadę, że nie piorę swoich prac po wykonaniu. Nie mam miejsca na naciąganie ich po wypraniu aby wyschły.
I have a rule that I never wash my quilts after I am done. I do not have enough space to spread them out to dry.
Dlatego najtrudniejszą rzeczą było wyczyszczenie pisaka z gotowej narzuty. Najpierw robiłam to za pomocą mokrego wacika, znikało, ale gdy patchwork wysychał wciąż pojawiały się gdzieniegdzie niebieskie smugi.
Therefore, the most difficult part was to clean up the erasable pen from the finished bedspread. First
I cleaned it with a wet cotton swab, it disappeared, but as the patchwork dried, blue streaks reappeared here and there.
Tym razem jednak musiałam zastosować niby pranie. Powiesiłam skończoną narzutę ( jeszcze bez lamówki ) na sznurku na zewnątrz i bardzo mocno spryskałam wodą. Dzięki słońcu narzuta szybko wysychała, a pisak znikał. Niestety operację tę musiałam powtarzać kilka razy aby na dobre pozbyć się go z quiltu.
This time I had to wash it, somehow. I hung up the bedspread (with no binding yet) on a clothesline in the sun and sprayed it very hard with water. Thanks to the sun it dried quickly, and the blue marks disappeared. Unfortunately, I had to repeat this a few times until they were all gone for good.
Po wyschnięciu przyszedł czas na przycięcie do konkretnego rozmiaru.
When it was completely dry, I had to trim it to the right size.
Dobrze że mąż zrobił mi ostatnio dodatkowy blat bo było by bardzo ciężko równo przyciąć tego kolosa.
It’s good that my husband recently made an additional tabletop in my studio. Without it, it would have been extremely hard to neatly trim this colossus.
Zdjęcia zrobione na szybko. Bez końcowego prasowania. Wielkość 240/240 cm. Teraz żałuję, że jej nie wyprasowałam przed sfotografowaniem, trudno.
Photos taken quickly. No final ironing. Size 240/240 cm. Now I regret, I didn’t iron it before taking photos.
2 komentarze
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Trzymam kciuki żeby cała ta budowa i przeprowadzka kosztowała Was jak najmniej nerwów. I obu budżet się spiął wg planu.…
Och Sylwio... zupełnie nie wiem co napisać... zostały piękne wspomnienia, o których piszesz. Przytulam mocno...
Bardzo dziękujemy.
WIELKIE gratulacje Sylwia & Sylwia! Doskonały z Was duet! Prace piękne. Miejsce godne prezentacji właśnie takich prac. Pozdrawiam Was obie…
Jesteś szalona 😀
Brałabym jak nic!
Dzięki, szaleństwo w moim przypadku to dobry objaw. Wtedy zawsze wychodzi coś fajnego.